Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 229 —

Teofil we dwa dni po ślubie przekonał się że to żona nie dla niego, że nie zawsze można zerwać z przeszłością, która pociąga mimowoli i zastrzelił ją... Teofil jest w więzieniu w Berlinie.
Wudtke zachwiał się, oniemiał, chciał się oprzéć na biurku i padł... Pomimo całéj siły jaką miał nad sobą, chwilowo zawróciła mu się głowa, ale Berens gdy go pochwycił, był już przytomnym.
Z zaciśniętemi ustami, blady, z wzrokiem obłąkanym rzucił się w krzesło!
— Zabił! zabójstwo... sąd... kratki... skandal, karyera na wieki zamknięta... przyszłość stracona. Zabił ją i siebie!! rzekł głucho Wudtke — zabił mnie, zabił wszystko... zabił...
I powtarzając machinalnie ten wyraz, szarpał na sobie suknie.
— Alem ja temu nie winien! dodał — to było szaleństwo... ten człowiek zwaryował, ta kobiéta, któż mógł przewidziéć że on pomyśli o ożenieniu się z aktorką... z aktorką w Berlinie!
Wudtke zwykle chłodny i przytomny, był teraz godzien politowania... Wypadek ten odebrał mu rozum i siłę wszelką.
Berens stał blady... czuł się w obowiązku wytłumaczenia...
— Pojechałem za nim do Stutgartu... rzekł cicho...
— Milcz! milcz! krzyknął Wudtke — co się sta-