Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —

ideału! A! ideały... ideały tworzy téż i rzeczywistość, i warunki kreacyi zna ona przynajmniéj tak dobrze jak estetycy wykładający teorye piękna po uniwersytetach. Nie wszystko jest piękném w naturze... ale natura w chwilach szczęśliwych jest doprawdy tak piękną... jak nigdy nie bywa sztuka! Sztuka tylko tę znikomą chwilę... ten błysk ducha niebieski... to ukazanie się ideału... wciela, chwyta i pozwala nam dłużéj się wrażeniem jego napawać... Wierzcie mi państwo... twórczość człowieka... jest zapożyczoną od Boga... i bez pierwowzoru... ziarna piasku z atomów utworzyćby nie umiała... My się napawamy... Bożą ideą i jéj blaskiem... a jak mniéj więcéj czyste lub mętne zwierciadełka... odsyłamy to światło odbite...




Cały ten wstęp (może trochę nudny...?) moglibyśmy zastąpić kilką wyrazami, oświadczając, że do powieści naszéj życie dostarczyło wątku... ale chcieliśmy się trochę wywnętrzyć i trochę pogawędzić. Nie jest to grzéch tak wielki, by przebaczonym być nie mógł. A za wyznaniem piérwszém idzie téż drugie znowu, iż w osobach wchodzących do opowiadania nie należy szukać i odgadywać... po imieniu żywych albo zmarłych... Warunkiem jest dla nas byśmy wziętą z życia prawdę tak pięknie ubrać potrafili i przestroić, aby w niéj nikt