Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 3 —

Brzydką to jest rzeczą mówić o sobie i zaczynać opowiadanie od rachunków sumienia, ale czasem się tak złoży iż tego uniknąć niepodobna. Nie wahamy się wstrzymać łaskawych naszych czytelników (!!) wyznaniem im na ucho i pod najuroczystszém zaklęciem, że — nigdy powieści nie tworzym z własnéj fantazyi. Mocno przekonani, iż rzeczywistość tak jest bogatą, iż my się z nią mierzyć wcale nie możemy, zwykliśmy po prostu okradać Pana Boga, którego to nie zuboży, i posługiwać się tém co nam spadnie gotowém z życia. Ktoby się uskarżał na brak zasobów do powieści, ten chyba nie umiałby użyć tego niezmiernego bogactwa materyałów, które go otacza i wala się pod stopami. Na nieszczęście z tych kopalni marmurów my potém robiemy często... gruz, dużo pyłu, obłamków... a rzadko kiedy pomnikowe dzieło... Ale folgujcie państwo słabości ludzkiéj, i — przebaczcie!!
Najzręczniejszym z powieścio-pisarzy będzie — zawsze ten, który jak najmniéj... tworzy, bałamuci i kłamie; najszczęśliwszym za to kto podsłuchuje i powtarza wiernie.
Lękam się aby któś z pośpiechu, przy, uchowaj Boże, rozdrażnieniu nerwowém, lub usposobieniu żółciowém — nie wywnioskował sobie z tego że jesteśmy za... realizmem czystym i nie znamy a znać nie chcemy warunków sztuki... tworzenia... i piękności