Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tyś dobre dziecko — rzekł — ty mnie nie opuścisz, nie porzucisz, nie zapomnisz o starym ojcu. Wiész, że jabym umarł bez ciebie; oczy mi zamknąwszy rób co zechcesz, a błogosławieństwo Boże niech z tobą będzie na wieki.
W milczeniu patrząc na ten obraz Drużyna pociągnął, a raczéj oderwał gwałtem żonę od niego, i przemocą niemal uwiózł ją nazad do domu. Chwedko pojechał na wieś niosąc z sobą ciekawą nowinę.




W staréj karczmie nic się na oko nie zmieniło po odjeździe Drużynów, ale już szczęście i spokój wczorajszy nie powróciły pod złamaną strzechę. Jermoła nieruchomy, przybity siedział w progu; Radionek płakał, to zamyślał się gorączkowo. Szeptali do siebie i ranek ich zastał na progu uśpionych, przytulonych, jakby się obawiali, aby ich nie rozerwano.
Biały dzień otwierając im oczy swą siłą powołującą do życia i uśmierzającą boleści, przypomniał im wypadki wczorajsze, ale zimniéj im