Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

je przedstawił, inne obudził w nich uczucia. Przyszła rozwaga; obawy, nadzieje i cały szereg uczuć różnych, które idą za każdym wypadkiem i myślą, jak najemni słudzy za pogrzebem: wszystko się to stręczyło, narzucało, popychało i cisnęło znowu odepchnięte.
Ani stary, ani Radionek nie miał już do niczego ochoty: bieg zwykły ich życia był przerwany, nie wiedzieli co począć z sobą. Dziecku przewijały się po głowie to obrazy jakiejś nieznajoméj a świecącéj przyszłości, to żale po dniach wczorajszych, niepowrotnych a tak szczęśliwych!
Przypomniał sobie rysy matki widziane przez mrok wieczora, drugiego ojca swego: i serce to go ku nim pociągało, to odpychało uczuciem obawy. Będzie mu tam lepiéj czy gorzéj? A w każdym razie inne zupełnie życie rozpocząć potrzeba, opuścić kątek cichy, wnijść między nieznajomych ludzi, zaprzéć się wczorajszego i rozbratać z tém, co się kochało.