Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

datki rosły, zapaśny grosz zaraz w początku wyszedł na kupno kozy i inne drobne potrzeby. Jermoła musiał sobie inaczéj radzić. Dawniéj rabiał w polu prawie darmo swoim znajomym i ubogim: dziś czas mu się stał droższym, namyślił się najmować. Widywano go jak te baby z dziećmi i kolébką, chodzącego w dniu pilniejszéj pracy w pole na sznury włościańskie ze swoim malcem, kozą, ze trzema drążkami, koszykiem i namiotem. Stawiał koszyk z Radionkiem na miedzy w przenośnéj budce osłonionéj rańtuchem, pod opieką staréj żydówki, a sam żął, kosił lub wiązał. Dawało mu to czasem jadło i oprócz tego około 20 groszy dziennie, gdyż w Polesiu rzadko robotnik pieszy wart jest więcéj. Trzy dni potrzeba było pracować na dwa złote, które gdzieindziéj za jednę kopę płacą: i to pracować naprawdę, nażąć kopę rzadkiego żyta, naschylać się, napocić, i snopów nadźwigać; a snopy w Polesiu wydatne i ciężkie, choć je po kłosie zbierać muszą.
Często wróciwszy do swéj pustki, niosąc z dalekiego pola koszyk i dziecko, brzemię lat i cię-