Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

włościańskiego, mniéj morga ziemi niezłéj bliżéj karczmy, a ku dębom i sosnom wycieńczonéj przez drzewa, spijające żywotne soki dokoła. Siał na niém Jermoła tytuń pod budowlą, gdzie żyzniejsze były zagony, daléj sadził kartofle, trochę kapusty ku dołowi, buraków i ogrodowiny. Niekiedy udawało się tak szczęśliwie, że odjąwszy co było potrzeba na własny użytek, odbierał jeszcze swoje 20 złotych czynszu z samego ogródka: innych lat musiał ich szukać inaczéj. Las i rzeka w takich razach są dla wieśniaka wielką pomocą, a tych nie broniono w Popielni: wszyscy z nich użytkowali. Jermoła póki był sam, jeździł czasem na rybę i udawały mu się nocne łówki z ościami, zastawiał więcierze i saki, a rybę we dworach lub miasteczku sprzedawał. Oprócz tego zbierał i suszył grzyby, które są lepszym jeszcze towarem i od niejakiego czasu zwłaszcza poczęły iść w cenę. Ale oba te zajęcia z małym Radionkiem na rękach stały się niepodobieństwem: dziecko nie dozwalało ani nocy spędzać na czółnie, ani się po lasach włóczyć. Tymczasem wy-