ręce nie spadła siérota. Właściwie rzekłszy nie miał żadnego stałego funduszu, ale nie żebrał, płacił jeszcze za przytułek i ogród czynsz dwudziesto-złotowy bardzo regularnie, i wyżywiał się jako-tako. Nam przywykłym do innego trybu życia nie łacno pojąć, jak się to ubodzy maluczkiem utrzymać mogą. Stary Jermoła nic prawie nie wyniósł ze swéj długiéj służby dworskiéj, może zaoszczędzonych kilka tylko kawałków płótna, kilkanaście rubli i trochę rupieci małéj ceny. Było czém zrazu czynsz z góry opłacić i chléb kupić powszedni, ale bez nowego starania zapas ten byłby się prędko wyczerpał. Wprawdzie Jermoła na siebie wydawał bardzo mało, bo go po wsi karmiono, a kozaczycha nie żałowała strawy, nie upominając się o odrobek: trocha kartofli, kawał chleba i słoniny wystarczały, odzienie się nie darło i nie wymagało odnawiania, ale czynsz zawsze potrzeba było opłacać i wyciągnąć go z tego jednego ogródka, który cały dochód stanowił. Pólko ogrodzone żerdziami przy karczmie miało mniéj-więcéj rozległości zwykłego ogródka
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/131
Wygląd