Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co jeżdżą płacić podatki do Pińska, niebardzo pytają komu je składają, i obwijając w chustkę kwit, nie wdają się w czytanie, które niebardzoby się im zapewne powiodło.
To tylko między nawiasami, bo w okolicy o któréj mowa, nie tak już było dziko. Kalendarze berdyczowskie dochodziły tu regularnie ostatnich dni grudnia, niosąc z sobą promyk cywilizacyi i zasób najpotrzebniejszych wiadomości dla tutejszych obywateli; na czele ich planetę mającą panować, ciekawą nowinę Wielkiéjnocy, wschody i zachody słońca, i sposób wygubiania pluskiew wynaleziony w Anglii! Poczta była nie daléj jak o mil dziesięć, ale po nią bogatsi posyłali raz w miesiąc, lub co najdaléj w sześć tygodni: niektórzy nawet tą drogą odbierali listy.
Większość jednak, powiedzmy prawdę, uważała za daleko pewniejsze w razie interesu, choćby o mil pięćdziesiąt wyprawiać umyślnego posłańca. Nie ma na świecie całym posłańców jak Poleszucy: nikt tak szybko nie chodzi, tak się nie dopyta, nie dotrze, o odpowiedź nie