Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

42
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— No! żartuj zdrów, ale seryo... dodał wlokąc się z nim do alkierza: tu jest coś do zrobienia.
— Róbmy...
— Wpan znasz interes?
Prawnik rad był go poznać, ale się do niewiadomości nie przyznał.
— No! tak, trochę...
— Testament nieważny, dodał Szperka na ucho, dobywając dokumentów. Ja po bratersku z wpanem postępuję: czytaj!
Żereba z lisim uśmieszkiem wziął powoli dokument, i począł go uważnie przeglądać.
— No, wystawże sobie acan dobrodziéj, rzekł po chwili łamiąc ręce Szperka: co to za młokos głupi! nie chce działać! To trzeba waryata! Sukces pewniuteńki: majątek spadkowy, nie mógł nim rozporządzać... Gdybyś wpan namówił go do procesu?
— Trudno.
— Jabym się kontentował połową, zresztą pogadawszy i mniejszém... Tu chodzi o miliony, honorarya będą niemałe, zgodzę się na to co mi dacie: biorę na siebie wszystko.
— A jeśli on działać nie chce?
— Otoż to sęk! rzekł Szperka: potrzeba go zmusić...
— Trudno! powtórzył Żereba. Ja ich znam: rodem kury czubate, niepokonane charaktery; jak co powie choć go pal...
— Ludzie uparci, wiem, przerwał Szperka; ale posłuchaj-no pan, to piechotą nie chodzi: warto popracować, bo zarobić można; testament nieważny... Gdyby nawet nikt nie popierał, mogliby go skasować jako