Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

41
JASEŁKA.

— Cóż pana do mnie sprowadza?
— Uczucie winnego uszanowania i stosunki ze ś. p. ojcem hrabiego, a przytém wieść o zaszłych świeżo wypadkach, w których, jeśli jako z professyi prawnik mogę mu słabe siły moje ofiarować dla... iż się tak wyrażę...
— Bardzo panu wdzięczen jestem, ale ja żadnego prawnego interesu, żadnéj sprawy nie mam.
— No, to choć przestrogą użytecznym stać się pragnąłbym, rzekł Żereba. Stoi tu za drzwiami, dodał ciszéj: niejaki Szperka, prawnik także, chociaż nędzny prawnik; niechże hrabia strzeże się go, bo gdy raz pochwyci interes, że się tak wyrażę...
— Ale ja powtarzam panu, że sprawy żadnéj mieć nie mogę.
— To co do pierwszéj, że tak powiem, kategoryi; druga rzecz zaś, iż jestem pełnomocnym plenipotentem imćpanny Izabelli Moroszówny, znanéj panu jeszcze ze wspomnień szkolnych, któréj imieniem, chociaż nieobecnéj, ośmielam się ofiarować hrabiemu wszelką pomoc...
— Ale ja żadnéj pomocy od nikogo nie potrzebuję! zawołał Jerzy.
I to mówiąc ukłonił się nizko, chcąc skończyć rozmowę. Żereba postrzegł, że nic nie zrobi. Raz jeszcze pokłonili się sobie ceremonialnie i rozeszli. Jerzy drzwi za nim zaryglował.
Zaledwie Żereba był na progu, Szperka, który naniego czyhał, pochwycił go namiętnie...
— A co? figa! zawołał śmiejąc się.
— Wszakżeśmy w spółce, odrzekł wymowny adwokat: więc połowa panu należy...