Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   33   —

— Niech będzie śledztwo — potwierdził Mondygierd — zobaczymy, czy asindziéj dowiedziesz, że chłopiec do niego należy. A jak ci go oddadzą! z panem Bogiem, baba z wozu kołom lżéj.
Zdawało się tedy, że wszystko się skończyło. Wydra zamyślony stał u progu jeszcze, p. Paweł téż rozważył w sobie okoliczności i odezwał się łagodniéj.
— Acan jesteś poruszony, może ci się przewidywać, rozpatrzże no się lepiéj we wszystkich okolicznościach. Ja do tego tam berbecia żadnych pretensyi nie roszczę, ale w każdéj rzeczy trzeba postępować rozważnie i legalnie.
Siadaj acan? a możebyś się wódki napił czy co?
Wydra się skłonił nie mówiąc nic, głowę spuścił i nabrawszy odwagi począł zcicha.
— Jużciż, proszę jaśnie pana, nie ma wątpliwości, że gdy się teraz o sąd oparło, bez sądu się nie da zrobić, ale niechże pan ma litość nademną i zamiast mi przeszkadzać, dopomoże. Racz pan przeczytać świadectwo, które umyślnie wziąłem od jeneralnego plenipotenta ks. Lubeckich.
To mówiąc, wyciągnął papier, ale p. Mondygierd zdaleka dał znak ręką, że go nie potrzebuje.
— Idź acan odpocznij, pogadamy, pogadamy...
Zaledwie się drzwi zamknęły za Wydrą, gdy drugiemi Kasper wbiegł, mocno poruszony.
— Racya fizyka! — zawołał — dziecko mu trzeba oddać. Trzy lata o nich słuchu nie było,