Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Witam pana hrabiego! — rzekł Maksym — jużeśmy tu o przybyciu jego wiedzieli i cieszyliśmy się niem...
— Wiedzieliście? to szczególna rzecz — mruknął hrabia — bo ja przed tygodniem sam nie wiedziałem jeszcze, że tu będę?
— I wiemy nawet powód jego przybycia tajemniczego — dodał Maksym.
— Doprawdy, to coś osobliwego... jesteś więc pan chyba jasnowidzącym? — zawołał kwaśno Starża...
— Nie, ale na świecie wszystko się wie...
— Tłumaczże mi pan, proszę, po co ja tu przybyłem...
— Najłatwiej... dla widzenia się z panią baronową Skrzycką — rzekł tryumfująco Maksym.
Starża się cofnął i popatrzał nań długo, a wreszcie ruszył ramionami.
— Jeżeli nie jesteś pan jasnowidzącym, to... ale już lepiej nie dokończę — odezwał się nieukontentowany. — Nie rozumiem!!
Maksym śmiał się...
— Baronowa — odezwał się sucho Starża — przybyła tu jedynie, szukając spokojności i odpoczynku... Dlatego dziwi mnie bardzo, że wkrótce po jej przybyciu, już w mieście o niej wiedzą wszyscy, kiedy pan wiesz...
— Ja! tak, ale nie wszyscy — tajemniczo odpowiedział Maksym.
— Skądże pan?...
— Ja muszę wiedzieć o wszystkiem — dodał elegant — próżniak. — Cóżbym robił, gdybym plotek