Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie zbierał... Jakkolwiek szuka wypoczynku baronowa, spodziewam się, że małe kółko wybranych przynajmniej u siebie zgromadzi, polecam się hrabiemu, aby mnie zaszczyt należenia do tego grona — nie minął...
Starża potrząsał głową, chcąc coś mówić, ale Maksym ukłonił mu się zimno i grzecznie — i poszedł.
Hrabia, cały zburzony, powlókł się do baronowej, nie wiedząc co myśleć o tem wszystkiem, ale po rozwadze postanowił nic Ewelinie o tem nie wspominać.
Tegoż dnia stary Moroz przynajmniej pięciu czy sześciu młodym kawalerom udzielił na ucho wiadomości o przybyciu pięknej wdowy i tak ciekawość ich obudził, że przez całe niemal poobiedzie, do wieczora, około domu kręcili się i stali najrozmaitsi panicze, usiłując tę nową gwiazdę choć z za firanek zobaczyć. Ale okna były zamknięte, story pospuszczane, Ewelina nie wychodziła i przechadzki pod oknami były próżne...
Przy obiedzie, stary Moroz był w zupełnie dobrym humorze, nie wspomniano nic o sąsiadce, rozmowa szła o rzeczach potocznych, a panna Zuzanna nie dostrzegła żadnego symptomatu zatrważającego — któryby miał obudzić podejrzenie, że kupiec się czegoś domyśla.


Całą duszą panna Zuzanna przywiązała się do sprawy kochanego dziecka, czuła ona i była z tego