Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Janasz patrzał jakoś smutnie, a Nikita chmurno i z niecierpliwością źle tłumioną. Można go było posądzić, że gdyby na odwadze nie zbywało, do rozmowyby się wmięszał.
— Tak, śliczna to rzecz — rzekł Janasz, nowe kraje i nowe cuda wszechmocności Bożej, ale ja zawsze swoje, że na przejażdżkę nie mogę pozwolić, póki lepiej nie zbadam, którędy ona poprowadzi.... i.... to moja rzecz.
Rozśmiała się pani Miecznikowa.
— Tyran waszmość jesteś z tą swoją troskliwością o nas, poskarżę się jegomości, gdy powrócimy. Słyszysz!
— Słyszę i na karę choćby o chlebie i wodzie gotów jestem, bylem obowiązku dopełnił.
Jadzia zbliżyła mu się do ucha i szepnęła, zasłaniając się rączką: — tchórz! tchórz! tchórz.
Janasz się zarumienił.
— Zajęczą skórkę wam daruję, gdy do Mierzejowic wrócimy....
— Od pani przyjmę ją z wdzięcznością — rzekł Janasz, będzie mi przypominać dopełnione officium.
A ksiądz Żudra, który milczał dotąd dołożył:
— Choć to młokos, ale my go słuchać musiemy. Wotuję za hetmanem.
— Piękny mi hetman co odwagi nie ma! — wtrąciła Jadzia.
— Ale ja gotówem choć dziś i sam bez towarzysza, gdzie każecie, odparł Janasz wesoło — tylko nie z paniami memi, za które gardłem odpowiadam. Miecznikowa milczała patrząc i przysłuchując się sporom.
— No, dosyć — rzekła — dosyć — hetman niech wy-