Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego... (tu westchnął), rodzice kwaśne jabłka jedli, a dzieciom zęby cierpną... ale! mosanie. Mieliśmy tam piękne dobra! a teraz na psy zeszliśmy! Ja ledwie na hutorze.... a brat w klasztorze i oba goli... mosanie — ale tego!
Pogładził się po czuprynie znowu, na drugą nogę przestąpił, chrząknął i dorzucił.
— A juścić...
— I cóż tam słychać! spokojnie? pytał ks. Zając...
Sieniuta się śmiać począł i głowę trzeć a chrząkać... Chrząkanie mu znać służyło do zebrania myśli....
— Kiedyż to, mosanie, tego... z pozwoleniem, w osiem gnieździe spokojnie? ale? ale?
— Ale Tatarów niema? zapytał ksiądz?
— Jak niema? Tego paskudztwa kiedyżby to nie było? Ich niema a są? pochowają się — ale tego — w mysze dziury... a razem...
Tu szlachcic wrzasnął, aż kobiety wezdrgnęły, naśladując wrzask dziczy...
— Razem... jak gradu! jak gradu! Trudno się było z fantastycznym panem Sieniutą rozmówić, więc Przeor wprost rzekł:
— Jaśnie Wielmożna Miecznikowa Zboińska, właśnie się o to wybrała do swoich dóbr... pewnie je Cześnikowicz znasz... ten Gródek co na granicy?
— A to Dorszaka Gródek? podchwycił Sieniuta.
— To nasz Podstarości! rzekła Miecznikowa.
Sieniuta oczy mocno rozwarł i usta oddął...
— Ale tego, bąknął — a on się tam dziedzicem i panem mieni!
A co mnie do tego, niech będzie czyje chce! I ręką zamachnął...