Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niema to, jak gdy człek za młodu biedy zażyje, potem buja jeszcze raźniej i wszystko mu dobre i wszystko łatwe.
Była to prawa ręka we dworze, do wszystkiego, choć sercem najwięcej miłował rycerską sprawę i życie. Koń, szabla, rusznica, łuk, najmilszemi mu były zabawami. Ale z prawnikami o jurysprudencyi niczego umiał się rozprawić, z księdzem o rzeczach świętych, ze staremi o przeszłych.
We dworze niemal jak własne dziecko go utrzymywano, ale Janasz dobrze pamiętał czem był i co był winien Miecznikowstwu, więc im mu więcej było wolno, tem mniej z tego korzystał, bo dziwnie był skromny i pokorny.
Dosyć powiedzieć, iż mając szesnastoletnią córkę w domu, Miecznikowstwo z powodu tego ślicznego chłopca dwudziestoletniego, najmniejszej troski nie mieli. Kochało się to po Bożemu, jak brat z siostrą, nie tając, nie kryjąc, ani pragnąc więcej nic nad to, żeby z sobą co dzień mówić, uśmiechnąć się sobie mogli i jedno drugiemu usłużyć. Często bardzo przy Janaszu rozprawiano o przyszłych losach dziedziczki Mierzejewic, dla której się bodaj kogoś z senatorskiego domu spodziewać godziło. Janaszek tylko jednego pragnął i życzył: aby człek był jej godzien.
Jadzia żartowała z Korczaka, że się on kiedyś ożeni i naiwnie mu prorokowała posażną pannę i piękną wioskę. Prawda że tak zagadnięty Janasz czerwieniał mocno i z zapałem wielkim zaręczał, że się nigdy nie ożeni, że rycersko chce służyć, a żołnierzowi żonatym być nie przystało, bo mu zawsze serca braknie, gdy rodzinę wspomni. Czasem aż do przysięgi się na to rwał, ale się z niego śmia-