Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prosić. Król stanął zdziwiony; Miecznik dobył papier.
— N. Panie, uczyńcie to dla mnie, rozkażcie w kancelaryi przepisać Starostwo na Korczaka. Ocalił mi życie, nie mam mu jak odwdzięczyć. Chleba z łaski Bożej mam dosyć.
Pokłonił się do kolan.
— Dałbym mu drugie — odparł król, ale rzeczywiście już nic do rozdania nie mam.
— Toby była łaska wasza N. Panie, a nie ofiara odemnie, a ja pragnę, aby to wziął z rąk moich.
— Ceduj mu Starostwo, a ja konsens dam — rzekł król — zgoda na to. Pokłoniwszy się Zboiński pobiegł do kancelaryi i za kilka dukatów otrzymał zmianę przywileju.
W kieszeni go mając, poszedł śpiewając do gospody. Korczak miał nadejść. Zaledwie się we drzwiach ukazał, Zboiński go dawnym uśmiechem powitał:
— Jużem myślał, że cię owa margrabianka przytrzyma — rozśmiał się.
— Jaka! — pyta Korczak rumieniąc się — o żadnej w świecie nie wiem.
— Żartuj zdrów, mrugając oczyma — rzekł Miecznik — królowa cię sama swatać ma.
— Mnie się o tem nie śni.
Miecznik zwrócił się szukając papieru, wziął go w ręce i stanął przed Korczakiem.
— Słuchaj — rzekł — służyłeś mi wiernie i poczciwie, odpłaciłem ci tak, żeś mnie za niewdzięcznego mógł poczytać. Spokojnie usnąć nie mogę. Rachunki nasze nie skończone. Król mi dał Starostwo Mielnickie, a ja wyrobiłem u niego prawo cedowa-