Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ochoty, poczet teraz mógł sobie wystawić jaki chciał, pragnął też Zbylutowskiemu podziękować, który był w istocie tego szczęśliwego wypadku mimowolnym twórcą — i w tym celu wybrał się do Krakowa.
Na wyprawę tegoroczną Miecznik się już wybrać nie mógł; niewola dała mu się we znaki na zdrowiu — król go od wyprawy uwolnił. W Mierzejewicach jak nigdy smutno było i pusto.
Podróż do Lublina nie pomogła nic Jadzi i o mało nie zaszkodziła jeszcze, gdyż zapragnęła była zostać przy Matce Anieli i ledwie łzy matki to postanowienie skruszyły.
Czego nigdy nie bywało, małżeństwo najzgodniejsze w świecie, małżonek najposłuszniejszy — żona najlepsza, psuć się jakoś zaczynali. Miecznik czynił wymówki jejmości, że córki wychować nie umiała, Zboińska składała winę na niego. Kilka razy rozeszli się powarzeni, a choć potem oboje się płacząc przepraszali, życie już nie szło jak dawniej. Ojciec na córkę gderał, a ściskał ją ze łzami. Niekiedy szukając rozrywki Zboiński jechał na trzy dni, a bawił dwa tygodnie i wracał jak wyjechał kwaśny a zgryziony.
Jadzia chodziła spokojna, smutna, posłuszna, ale zmieniona na twarzy i w duszy. Uśmiech przymuszony zjawił się na jej ustach i często we łzach roztapiał.
Miecznikowa szukała środków na ożywienie Mierzejewic i trudno je było znaleźć. Spraszano gości — to cokolwiek Miecznika, choć na krótko, rozrywało.
Przypadły właśnie urodziny p. Zboińskiego w li-