Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo Turcy to naród bez czci i wiary. Oni powiedzieli, że umarł, a kto to wie?
— Jakto? — zawołała chwytając go za ręce — ty sądzisz, że on żyje? ty myślisz, że on żyć może?
Zarumieniła się, oczy zaiskrzyły, — Nikicie zrobiło się dziwnie w sercu, żałował jej, ale ust otworzyć nie mógł.
— Co ja wiem, proszę panienki? — rzekł powoli — co ja głupi, prosty człek mogę wiedzieć? Ja sobie tylko tak myślę: albo to jeden raz tak bywało, że kogo za umarłego w jasyrze ogłosili, a potem i w dziesięć lat powrócił. Któż, proszę panienki, nie słyszał o pani starościnie Strojnowskiej, której męża Turcy zabrali, no, i ks. Trynitarze nawet, co jeździli z okupem, świadczyli, że umarł, aż on się zjawił, gdy starościna już z drugim żyła mężem?
Gorąco to jakoś prawił Nikita, ale się wnet zmiarkował, widząc jakie wrażenie czyni na Jadzi, że z tego może być bieda — i zafrasował się.
— Ale niech panienka dobrodziejka zlituje się: nie mówi, że takie rzeczy odemnie słyszała — podchwycił prędko — tu we dworze u nas o tem mówić nie wolno. Panby mnie kazał obić, gdyby się dowiedział.
— A! nie lękaj się — poczęła Jadzia, której twarz się zarumieniła i rozpromieniła — ja ci serdecznie jestem wdzięczna! Turcy kłamią! tak! On żyje, on wróci — ja to czuję, tyś dobry, dobry, poczciwy człowiek, tyś mi życie wrócił. I wsypała mu talary w rękę.
— Weź to dla siebie, na wesele. Masz słuszność! nie godzi się stawiać krzyża, a nuż on żyje? O! mój Boże, toby śmierć wywołało! Jaka ja byłam nie-