Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W chwilę też zdawszy małe sprawunki na Majerka i poleciwszy mu, aby je do sani Janaszowi włożyć, Nikita wódki się napił i jakby inny człowiek pośpieszył napowrót do Mierzejewic. Korczakowi tymczasem izbę ogrzano i p. Majerkowa wieczerzę jakąś przygotowała.
W chwili, gdy się go jak najmniej spodziewano, Nikita już o późnej godzinie zajechał przed stajnię, konia oddał fornalowi, a sam, że się jeszcze u Miecznika świeciło, pobiegł do niego.
Miecznik swoim zwyczajem powróciwszy do sypialni, klęcząc pacierze odmawiał, odwrócił głowę, zobaczył Nikitę, trochę się zżymnął, lecz modlitwy kończył. Dworak stał u progu. Po chwili trzykroć uderzywszy się w piersi z całych sił, pochyliwszy przed obrazem, stary oparł się o łóżko, dźwignął i — wstał. Popatrzał na Nikitę.
— Czegóżeś ty waryacie, leciał tak po nocy, na skręcenie karku! wilcy stadami chodzą! Konia pewnie ochwyciłeś. Czemuś nie nocował w miasteczku? co to jest!
— Gdzie tam, proszę jasnego pana, nocować było — koni pełno, ludzi tłok, noc jasna, nie spędziłem szkapy.
— A co ci tak było pilno? — to nie darmo — zawołał Miecznik.
Nikita pomilczał.
— Kwintę zamówiłeś?
— Będzie jutro.
— Ryby dostałeś?
— A jakże.
— Gdzież u licha, po nocy?
— To Majerek.
Miecznik ramionami ruszył.