Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nich przespać można. Położyli się więc jak stali, a sen ich niebardzo brał, bo długo słyszeli opowiadania Turków, co z nimi przybyli i wykrzyki gniewne, które im towarzyszyły.
Skoro świt budzić się w zamku i ruszać zaczęto, a Janaszowi już pilno było iść szukać i widzieć Miecznika, domagał się więc przewodnika co rychlej i nakoniec doprosił, iż go Czausz z zamku na owe pogorzelisko do widnego zdala domu murowanego poprowadził.
Tam już od wczoraj wiedziano pewnie o posłach, gdyż izbę więźniów Janaszowi pokazano. Niektórzy z nich w nędznej odzieży zamiatali właśnie przed stajnią, w dziedzińcach i u wrót, ale Miecznika między nimi nie było.
Zobaczywszy Janasza kilku towarzyszów, a sądząc że jeniec nowy przybywa, zbiegło się doń ciekawie. Już z ich twarzy i postawy mógł się domyśleć jak p. Miecznika znajdzie. Począł o niego pytać. Wskazano mu izbę na górze, a Kurczaba, szlachcic, który na nogach miał łańcuszki a w rękach miotłę, rzekł:
— E! Miecznikowi się jeszcze jako tako dzieje, bo się za niego dużo złota spodziewają. Choć się krył z sobą, przewąchali że to nie taka jak my golizna. Ale go za to nie łatwo puszczą, gdy nas daliby pewnie dwu za jednego konia dobrego, gdyby im go kto przyprowadził.
Rozmowy dłuższej nie chcąc zawiązywać, Janasz pośpieszył na górę.
Z bijącem sercem drzwi otworzył.
W kubraku nędznym, podpasany krajką, w ladajakich chodakach, tyłem do drzwi siedział na posłaniu z wojłoków Miecznik i w okno patrzał smu-