Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bez pieniędzy dostaniemy. Pojmuję niecierpliwość p. Miecznikowej.
— A! N. Panie — gdybym się ja tam tylko mógł dostać — rzekł Janasz.
— Poślemy do Neuhasel, gdzie nieboraczysko siedzi, to się przyłączysz — odparł król po chwili — lecz uprzedzić sam muszę, iż Miecznik pokorną tam przybrał postać, aby go nie obdarto, i nie rad, by się bardzo nim zajmowano.
W tem nadchodzący Denhoff po rozkazy, przerwał rozmowę. Król wstał i zbliżywszy się do Janasza po ramieniu go klepnął.
— Bądź dobrej myśli, a bezemnie się z niewczesną gorliwością nie wyrywaj, abyś mnie i Miecznikowi sprawy nie popsuł.
A popatrzywszy na Janasza dodał:
— Hoży z waszmości chłop — i na żołnierzabyś się zdał, lecz cóżeś to tak wymizerniał?
— Choroba, N. Panie, a wprzódy jeszcze ciężkie przejście z Tatarami, jakiegośmy z Miecznikową na Podolu doznali, — zdrowie mi odjęło!
— A cóżeście mogli, wy z Tatarami, mieć do czynienia?
— Oblegli nas na zamku, tośmy się w kilkudziesięciu na tysiąc ich opierać musieli.
— No — i cóż! oparliście się? jak się patrzy....
— Myśmy się trzymali dopóki było można, choć dolne zamczysko już wzięli, aż pułkownik Dulęba na odsiecz nadciągnął.
— Miecznikowa ma nieszczęście prawdziwe do tych niewiernych, dodał król, lecz się to prędko skończy i wygnamy ich raz na zawsze z Europy, a nasze Podole odzyskamy. Amen, domówił król.
Janasz rękę jego ucałował i odszedł. W obozie