Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi sypnął na oczy, mogiłę sporą kazał zrobić, odarnować ją i przykryć kamieniami.
Pierścionek ten obmywszy, Dulęba włożył na palec i pojechał do Agafii. Zastał ją siedzącą w tem samem miejscu, ale staraniem Horpynki trochę przybraną i z włosami uczesanemi.
Gdy wszedł i usiadł przy niej — zapytała go czy mogiła nie porosła już?
— Kazałem ją darniną obłożyć i kamieniami z góry przykryć — rzekł Dulęba. Za to staranie los mi wypłacił, bom w tem miejscu znalazł pierścionek.
— Hę? pierścionek? jaki? — zawołała Dorszakowa. Spojrzała mu na rękę, zarumieniła się i krzyknęła.
— To nie może być!
Dulęba pokazał go jej zblizka, potrząsła głową. — Osobliwsze zdarzenie. I zaczęła szyć znowu.
Tego dnia była spokojniejszą, mówili o dawnych czasach.
Wieczorem nadjechał Sieniuta i wprost z konia poszedł do Miecznikowej.
Gdy o nim oznajmiono, wybiegła przeciwko niemu.
Kłaniał się do kolan czapką, śmiał się i wąsa pokręcał.
— Sługa jaśnie pani, stawię się!
— Panie Sieniuto, co słychać? możemy jechać? gdzie Tatarowie? nie zrobią na nas zasadzki.
— Któż to tam w tym psim kraju, z pozwoleniem, za co ręczyć może — rzekł Sieniuta — ja jak się rano budzę, zawsze Panu Bogu dziękuję gdym głowę na karku znalazł. — I zamilkł z nogi przestępując na nogę.
Tandem, dodał — posyłałem szpiegi. Tataro-