Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Księdza Żudry? — przebąknęło dziewczę.
Kasztelanic się rozśmiał.
— O! wysoko je szacuję, kłaniając się mówił Kasztelanic — ale — ale jednak pani towarzystwo.
— Moje? — ze zdziwieniem mówiła Jadzia. Przepraszam Kasztelanica — ale go nie rozumiem. Moje towarzystwo mało zabawić go może. Jestem prostem wsi dzieckiem, pan nawykł do dworu.
— Ale pani mogłabyś być jego ozdobą? mówił Kasztelanic.
— Niech mnie Bóg od tego broni — odezwała się Jadzia — ażebym kiedy zmuszoną być miała na nim występować. Boję się go i.... wolę to życie, do którego nawykłam.
W tym rodzaju i nie dłuższe bywały rozmowy Kasztelanica z Jadzią, która zdawała się dosiadywać przez posłuszeństwo. Ksiądz Żudra jako milczący świadek, chodził zamyślony po izbie, czasem nadszedł Dulęba, który pilnował Agafii, siedzącej spokojnie nad dziwną robotą swoją, z igłą bez nici; niekiedy przysiadła się Miecznikowa — i natychmiast coś sobie przypomniawszy odchodziła.
Czekano na Sieniutę z niecierpliwością. Dulęba tymczasem między obozem a wdową się dzielił. Zaraz następnej nocy po pogrzebie Dorszaka, pułkownik wpadł na myśl osobliwą. Dostał desek na zamku, kazał z nich zbić trumnę i dobrawszy ludzi którzy się niczego nie lękali, o świcie odkopał mogiłę Dorszaka. Miał z sobą całun i ów drewniany domek ostatni, kazał więc bez zgryzoty sumienia dobyć ciało, a korzystając z przekładania go do trumny, opatrzył ręce trupa i z palca mu zdjął pierścionek. Dopilnował potem zabicia wieka, sam zie-