Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja ci pokażę — mam siwe włosy, mam, kwiatki mogilne. Któż się żeni z siwemi włosami? Potem jakby coś przypominając sobie, puściła warkocze i pochyliła się ku Dulębie szepcząc cicho:
— Zapomniałam zdjąć mu pierścionka, pochowali go z nim, jakże ja mogę iść za mąż raz drugi, ja jestem zaręczona z mogiłą? Któż wie? Psy, może psy pogryzły ręce.
Strząsnęła się.
— Pani potrzebujesz spocząć.
— Tak, w mogile — dodała, wprzódy to trudno! Któż to może spać! Tylko szczęśliwi śpią, a my? nigdy. Mnie sen męczy, ja się budzę jak po rózgach, mnie on we śnie bije. Ja spać nie chcę. Na jawie go nie widzę, we śnie ciągle, nie chcę spać, o! nie.
Dulębie przykro się zrobiło.
— Czas to uspokoi i zatrze.
— Pewnie, pewnie! szyjąc znowu, odezwała się Agafia.
Sądząc, że jej jest natrętnym, Dulęba wstał: podniosła oczy ku niemu.
— Siedź — rzekła — będziemy gadali — myśmy starzy przyjaciele. Waćpan byłeś zawsze dobrym człowiekiem i nie biłeś mnie nigdy cybuchem. Raz nawet, pamiętam, przywiozłeś mi wianuszek bławatków, trzymałam go w wodzie. Wiesz! do trzeciego dnia opadły!
Dulębę wspomnienie to rozczuliło; wziął ją za rękę i chciał pocałować. Zlekka ukłóła go igłą.
— Dajże pokój! daj! To już nie ręce; ja dawniej miałam piękne i białe, a te, to kości i skóra — i brudne — nie do całowania.
Westchnęła. Chustkę szytą niby położyła na kolanach, zaczęła ją przeciągać, łzy spadały na nią