Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na widok ludzi psy szczekając poodbiegały, ale kałuża krwi była wypita i na szyi nieszczęśliwego znać było zęby głodnych zwierząt.
— Tu — rzekła krótko Agafia, siadając i wskazując palcem. Tu: —
Ludzie, którzy mieli rydle z sobą, kopać poczęli w milczeniu. Dulęba stał nic już nie mówiąc i patrząc z politowaniem na kobietę.
Szybko dół się coraz głębiej otwierał.... Ludzie powskakiwali weń co prędzej wyrzucając ziemię. Wszystkim przykro było patrzeć na Agafię, która suchych oczów od ciała odwrócić nie mogła. Widać było, że dopełniała obowiązku, że grzebała bolesną przeszłość — ale cierpiała nią jeszcze....
Gdy grób wybrany był głęboko.... obejrzała się do koła, jakby szukając całuna, którego nie było. Dulęba, który czuł jej boleść i zrozumiał wejrzenie, zrzucił burkę z ramion i podał ją ludziom.
Obwinięto w nią ciało. Agafia wstała.... zbliżyła się nad brzeg dołu. Trup okryty burką spuszczał się do grobu, gdy brzęk jakiś zwrócił uwagę kopaczy. Jeden z nich włożył rękę pod burkę, namacał trzos i odpiąwszy go rzucił zwolna pod nogi kobiety, która go nie podniosła.
Spuszczono ciało na dno.... Pierwsza Agafia wzięła oburącz ziemi i rzuciła ją na nie. Siadła potem na dawne miejsce. Trzos podniósł Dulęba widząc, że nikt o nim nie myśli. Zaczęto sypać mogiłę, każdy się przyłożył do niej. Milczeli wszyscy.... Gdy się dół zrównał, zdawało się ludziom, że było dosyć, Agafia żądała, aby sypali jeszcze i rzuciła garść pieniędzy z kieszeni.
Otaczający ją patrzyli na siebie i na nią — nie poruszyła się. Kurhan był już nie mały, Dulęba ski-