Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bawy w Jaworowie i Żółkwi i tęsknice swe za tem życiem, od którego był oderwany. Wolałby był stokroć pójść pod Wiedeń z Hetmanem i Królem, ale go żelazna wola Sobieskiego skrępowała tu na pograniczu. Z mowy domyślać się było nawet można, iż piękne chłopię coś zgrzeszyć musiało, za co mu pokutować kazano.
Janasz pierwszy też raz w życiu młodzieńca tego rodzaju widział zblizka i lekkości a swobodzie jego umysłu wydziwić się nie mógł. Czasem go raził, niekiedy pociągał, bo w nim było tyle szlachetności co pustoty.
Dotknęło go tylko boleśnie, gdy się bardzo troskliwie o Jadzię dopytywać zaczął i niezmiernie jej piękność wychwalać, którą wyznawał się zachwyconym.
— Prawda, rzekł, że oczy moje na tej pustyni od cudnych twarzy pań naszych odwykły, żem zgłodniały na wdzięki niewieście, ale wśród dworu nawet i najpiękniejszych pań naszych, jeszczeby panna Miecznikówna prym wzięła.
Na pytania natrętne ledwie pół słowy odpowiadał Janasz, z wielkiem poszanowaniem dla pań swoich.
— Nie wiem czemu — ozwał się Jabłonowski, panna Miecznikówna na mnie większe czyni wrażenie urokiem niewinności i prostoty, niż nasze dwórki wyuczone kunsztownego szczebiotania i krygów. — Niebezpieczna zaprawdę, bo się w niej do szaleństwa rozkochać można.
— Ale pan Kasztelanic raz ją tylko widział — zamruczał Janasz smutnie.
— Alboż to waszmość niewiesz, że miłość nie ina-