Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nic — zamek bogdajby przyszło porzucić na mieszczan: nic się tu tak bardzo złego stać nie może. Lecz teraz, gdy się szarańcza poruszyła i łakomstwo jej rozbudzone, gorsza napaść na drodze niż na zamku, a któż wie czy szpiegów tu nie mają. Spieszyć się więc z odwrotem nie można — i gdyby się doń uciekać przyszło, tak go trzeba wykonać, aby był jak największą tajemnicą osłoniony.
— Rada zdrowa, odparł ksiądz Żudra, nic innego do czynienia niema. Zbierać się pocichu do odwrotu, a pierwszą burzę przeczekać. Ordę trzeba znać, ruchawa jest, lecz nie wytrzymała. Zobaczemy co będzie.
— Najpewniej, da Bóg, nic — odezwała się cicho Jadzia — a ztąd się wyrwać co najrychlej, to najlepiej.
— Ludzi kilku postrzelanych mamy, i dla tych trzeba wstrzymać się z odwrotem — mówiła Miecznikowa.
— Żywności i na tydzień starczy, rzekł Jabłonowski — spokojnie więc można czekać, a potem ja i moi ludzie służemy w konwoju aż do bezpiecznego miejsca.
Skłoniła się Miecznikowa; mówiono o czem innem; obiad się skończył. Jabłonowski poszedł z dobrej woli Janasza odwiedzić. — Chory choć z silną gorączką, miał całą przytomność i usiłował niepokazywać po sobie, że cierpiał. Z żywej tylko mowy, ze wzroku i oddechu poznać było można, że nie w zwykłym znajduje się stanie.
Kasztelanic rad że rówieśnika znalazł i mógł pogwarzyć wesoło, przysiadł się u jego łoża. Począł opowiadać przygody swe podróżne, pobyt na królewskim dworze we Francyi, wyśmienite figle i za-