Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i bacznym. Poszedł natychmiast oglądać mury, obliczyć ludzi, broń i zapasy i Nikicie się prowadzić kazał wszędzie. Nie było kąta, do któregoby nie zajrzał, więc i do budynku w pierwszem podwórcu, gdzie go Agafia przyjęła pokłonem. A że tu wiele izb pustych stało, wybrał sobie parę dla spoczynku, aby Janaszowi nie być ciężarem.
Dorszakowa rada, że obrońcę znajdzie, sama mu się ofiarowała je wyporządzić, bo się o siebie lękała, gdyby sama z Horpyną miała pozostać. Cienie Tatiany i męża chodziły za nią.
Do południa się tak zabawiano, przyprowadzając wszystko do porządku, bo Jabłonowski ludzi swoich, obeznanych z krajem, rozstawił też między innych do pilnowania po murach.
Janasza tymczasem znowu objęła gorączka, której się bronił napróżno. Ksiądz mu w łóżku kazał pozostać. Miecznikowa sama poszła zobaczyć co się z nim dzieje, lecz Jadzi nie puściła już pod pozorem, że tam się z Jabłonowskim spotkać może.
Zaprzątniono się około obiadu, który wytwornym być nie mógł, bo wielu doń rzeczy brakło, a najprzód chleba, który podpłomykiem zastąpić musiano. Piec go nie było ani gdzie, ani komu.
Gdy około południa zjawił się znowu Kasztelanic na ów obiad oblężonych, stół już był nakryty, a Miecznikowa wzdychając przepraszała, że głodem morzyć gościa musi.
— Ale cóż dalej poczniemy! odezwała się, gdy zasiedli. Tatarowie się nie śpieszą, a nas głodem wziąść mogą, bo zapasów wielkich nie mamy. Jam tu niepotrzebna, radabym dziecko i siebie cało ztąd uprowadzić, ale jak?
— Nie wiem jak lepiej radzić — rzekł Kasztela-