Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta z tłumoka, jeszcze na sobie podróży nosiła ślady. Rozmowa się wszczęła ogólniejsza. Janasz nie śmiejąc się mięszać do niej, pocichu ku drzwiom kroczył. Skutkiem utraty krwi, znużenia nocnego, czy towarzyszących im wzruszeń, właśnie gdy miał wyjść, uczuł nagle szum w głowie, zaćmiło mu się w oczach, ręce wyciągnął usiłując się za coś chwycić — i padł na podłogę omdlały.
Miecznikowa krzyknęła, Jadzia łamiąc ręce przypadła, zapomniawszy o wszystkiem, nadbiegł ksiądz Żudra, zawołano ludzi. Zaczęto trzeźwić biednego Janasza, który nie rychło oczy otworzył, z wysiłkiem wielkim rzucił się zawstydzony podnieść chcąc, i opadł powtórnie omdlały. Wzięli go więc Nikita z Hołobą pod ręce i wynieśli na górę. Jadzia podbiegła zrazu, ale wzrok matki ją powstrzymał, musiała zostać, ksiądz Żudra podjął się pilnować Janaszka i zmusić go, aby spoczął dopóki sił nie nabierze.
Kasztelanic zaś z wielką uprzejmością podjął się zaraz zamek opatrzeć i zarządzić czujność ku obronie. Jadzia z zapłakanemi oczyma, nie spostrzegła już nawet jak ją ścigał wejrzeniami i żegnał....
Tak się ten nowy dzień rozpoczął, z lepszą nadzieją. Po słocie wczorajszej, choć chmury pozostały, deszcz ustał i wicher tylko obłoki pędził obiecując, że się ku wieczorowi wyjaśnić może. O Tatarach słychać wcale nie było, lecz niemniej na baczności się mieć musiano, można bowiem przypuszczać było, że rachować będą na znużenie długiem oczekiwaniem, które zawsze karność rozprzęga i niespodziewanie napaść dozwala.
Kasztelanic, chociaż na dworaka wyglądał, żołnierzem był świadomym rzemiosła, przezornym