Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ona się zapłoniła i on potem zmięszał witając. Ale prędko przyszedł do siebie, bo choć młody, wiele świata widział, podróże odbywał i nie łatwo mu co mogło odebrać zaufanie w siebie. Był, co się naowe czasy zwało, kawalerem wykształconym i dworakiem, francuzkiego tonu i maniery, jak przystało otoczeniu Maryi Kazimiry. Poznała to zaraz Miecznikowa, a w Jadwisi musiał przynajmniej zdumienie wywołać, bo jemu podobnych nie widywała jeszcze. Młodzież, którą w domu rodzicielskim spotykała, wyglądała nieco odmiennie.
Jabłonowski był tak dobrej otuchy jakby już pobił Tatarów i cale się o nich nie zdawał troszczyć. Miecznikowa opowiadała mu jakie jej pismo wczora podrzucono i że wykupu dać nie chciała.
— Bardzo słusznie! odparł młody Kasztelanic, jeźli zechcą poprobować swych zębów na murach, to je pewnie połamią; czekajmy, zobaczemy czy się ważą. Mówił a oczyma piękny chłopak ścigał Jadzię i ile razy wejrzenie jego trochę natrętne spotkało się z jej oczyma, dziewczę zaniepokojone niem rumieniło się i spuszczało źrenice.
— Panieście się jak heroiny znalazły, opowiadał mi Dulęba — zawołał Jabłonowski — jeszczem w życiu o niczem podobnem nie słyszał.
— Nas do tego zmusiła konieczność — rzekła spokojnie Miecznikowa — śmierć lub niewola zaglądała w oczy, rozpacz kazała się ratować, ale nasz obrońca (wskazała na Janasza), ten wart najwyższej chwały.
Korczak odstąpił krok, jakby zawstydzony, Jadzia spojrzała nań i oczy jej żywiej błysnęły....
Nadszedł ksiądz Żudra przystrojony na cześć Kasztelanica w sutannę nową, która jako świeżo wyję-