Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z cudzoziemskiego autoramentu od pułkownika Dulęby, mamy Kasztelanica Jabłonowskiego z jego konnicą, dzielnych kilkunastu żołnierzy.
— Już wiem — odparła Miecznikowa.
— Kasztelanica by czemś przyjąć potrzeba, polewki zagrzać....
— Idź do niego, ja wszystko przygotuję i przyślę. Moglibyście zejść i na dół do nas, bośmy ubrane i już po modlitwie, a radabym poznać syna, bo ojca znam dobrze i podziękować mu za chętną pomoc.
Zwrócił się więc Janasz na górę, aby Jabłonowskiemu oznajmić, że go prosiła Miecznikowa.
Młody chłopak właśnie był się trochę otrząsł i ociągnął, bo przebierać się pono nie miał w co, a że znać o pięknej swej twarzy wiedział i pamiętał, w zwierciadełku Janasza muskał wąsika. Włos mu się na głowie, choć krótko postrzyżony w pukle sam zwijał i gdy czapkę zdjął, a czoło i cała twarz się odkryła, jeszcze wydawał się piękniejszym.
Janasz też miał młodość i wdzięk rzadki, ale się mierzyć nie mógł z paniczem, którego młodość choć rycerska, ale bez troski zbiegła wesoło. Teraz znój, rany, znękanie Korczaka czyniły niepokaźnym prawie chłopakiem.
— Dulęba mi o was rozpowiadał — rzekł Jabłonowski — alem się spodziewał was znaleźć w łóżku nie na nogach, boście byli ciężko ranni.
— Alić nie czas się lizać i chorować, odparł Janasz wesoło. Zmęczonym się czuję i osłabłym, zresztą nic mi nie jest.
Rozmawiając o ostatniej przygodzie, zeszli wkrótce na dół. W salce zastali już panią Zboińską i Jadzię skromnie bardzo ubrane. Jabłonowski spojrzał na piękną dzieweczkę tak zdumionemi oczyma, że