Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szkać i duchy złe i ludzie źli mogą się skryć. Podstarości tu wie jeden, a Tatiana druga, bo ona dawno u niego, ona tu i panią była.
Zamilkła nagle. Spojrzała na zamyślonego Nikitę i poczęła się odsuwać popod murem. Zabierała się do ucieczki. Powoli skradała się do wrót, obejrzała w około i umknęła.
Nikita nie wziął tego tak bardzo do serca, co mu oznajmiła Horpyna. — Zdawało mu się, że jedna kobieta niczem grozić im nie może i że to nawet wspomnienia nie było warte. Wstał więc, aby czaty obejrzeć i gwar nieznośny na pierwszym dziedzińcu uspokoić, potem wyjrzeć na most, gdyż tam najpilniej trzeba było strzedz się, aby w porę podpalić. Wieczorem spodziewano się posiłków od Dulęby. Czas poobiedni zszedł prędko i mrok padać zaczął, a obiecanych żołnierzy nie było. Zdawało się nawet, iż przybyć już nie mogą. Obawiając się, aby na moście nie zaniedbali się ludzie, gdyż tu ciągle zwijało się dosyć gminu z miasteczka i w rozmowę ich wciągali, Nikita sam noc tu przebyć postanowił.
Noc była najniebezpieczniejszą. Janasz wyszedł także obejrzeć straże i obwołać porządek między schronionymi, grożąc tym, coby go zachować nie chcieli, że ich będzie musiał z zamku wydalić.
Uciszyło się więc prędko i wszystko zdawało się iść po myśli, tylko Dulęba obietnicy nie dotrzymał. Co się z nim stało? czy się opóźnił, czy go w drodze napadnięto, łatwo mogąc uczynić zasadzkę? — domyśleć się nie umiano. W lasach dokoła było spokojnie. W dolinie nie przemknęło się nic do wieczora. Noc nadeszła rychło, bo mgły i chmury zawisły nad całą okolicą i deszcz drobny puścił się, jakby na długo....