Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dek zajmował kamień z uchem żelaznem, wskazała go nogą...
W chwili, gdy Nikita się schylał, aby go podnieść, Tatiana szarpnęła się chcąc uciekać, ale Dulęba oburącz ją porwawszy, zgniótł tak, że na ziemię upadła.
Wieko podniosło się lekko... małe wschodki w dół się kręciły.
— Krzyknij! wołaj! odezwał się Dulęba. Nikita pochylił się nad czarnym otworem i począł hukać jak w lesie.... Chwila upłynęła w milczeniu. Zdawało im się, że posłyszeli szelest. Tatiana drżała cała.... Głos bolesny odezwał się z głębi.
Nikita wołał ciągle. Czekali. Blada, wynędzniała, zmieniona twarz, z obłąkanemi oczyma pokazała się nad otworem, włosy poplątane spadały jej na ramiona okryte chustką zbrukaną. Na widok tego widma, Dulęba krzyknął, Tatiana zakryła sobie oczy, jakby się skryć chciała....
Nikita rękę podawał.
— Niech pani wychodzi — rzekł — i nie boi się, Dorszaka niema.... uciekł.... Jakby nierozumiejąc jeszcze i nie poznając nikogo, wodziła ciągle oczyma po nich kobieta, podniosła rękę wychudłą, przetarła powieki. Stała, nieśmiała iść dalej. Czy sił jej brakło?.... Nikita niemal gwałtem chwyciwszy ją za ręce wyciągnął milczącą, osłupiałą do górnego lochu.... Stanęła tu, wpatrując się w Dulębę jakby go rozpoznać chciała a nie mogła. Dostrzegła Tatianę i cofnęła się z trwogą.
— To ona, to mój kat — zawołała.
— Jam niewinna.... jęczała Tatiana — ja sługa.
— Wychodźmy z lochu! zawołał Dulęba głosem, który słysząc zadrżała kobieta i poczęła się przypatrywać jeszcze baczniej. Nie puszczając Ta-