Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szy wstawała, rozporządzając co czynić należało. Jadzia ani pomyślała o spoczynku. Nie było naówczas zwyczajniejszej rzeczy nad rany; w powszedniem życiu niemal codziennie rębali się przyjaciele i wrogi. Strzelali przy lada waśni. — Nie było też domu szlacheckiego i rycerskiego, gdzieby kobiety około ran chodzić nie umiały, a i mężczyźni bez plastra, bez kawałka płótna nie ruszali się o krok z domu. Nikita był na pół felczerem, ksiądz Żudra pół doktorem. Miecznikowa jeszcze za ojca czasów wprawiała się w opatrywanie skaleczonych. Janasza więc opatrzono natychmiast, inni sami o sobie pamiętali. W sklepionej izbie pod basztą tymczasowo złożono zabitego.
Janasz miał ran wiele od strzał tatarskich, trzy tylko głębsze i niebezpieczniejsze.... Nie zdawało się jednak, by strzały być mogły jadem jakim zaprawne. Krwi utracił dużo, gorączka się już objawiała, więcej może ze wzruszenia niż od postrzałów. Jadzia chciała być przy nim nieodstępną.
— On za nas życie stawił! wołała z zapałem — jemuśmy winne, że nas wprzód Tatarowie nie porwali nim odsiecz nadeszła, niegodzi się, byśmy mu nie odpłacili staraniem za krew przelaną.
Miecznikowa się nie sprzeciwiała wcale. Sama też ciągle zaglądała do chorego.
Dulęba z księdzem Żudrą poszli się rozpatrzywszy posilić i siedli w izbie księdza na gawędkę, której pułkownik tem radniejszym był, że jej u siebie w obozie nie miał tak dobornej, a nowy człowiek lepiej zawsze słucha.
Znalazła się flaszeczka wina, chleb, wędlina i arbuz podolski.
Wiedzieli już że Dorszak uciekł i był na zamku.