Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już kupka. Czasem tentent tylu koni gotów istotnie na nas licha naprowadzić jakiego. Po co ich brać.
— Jak to? zapytała Miecznikowa, więc byłoby się czego obawiać.
— No — nie, ale włóczęgi są.
Dorszak, markotny, ręką machnął i stał milczący. Jakoś mu to widocznie nie smakowało.
— Niech jaśnie pani każe — ozwał się pomilczawszy. Cóż tu ten jegomość ma dysponować.
— Ten jegomość — żywo wtrąciła Jadzia, której twarz się zarumieniła — przez ojca został do tego przeznaczony, aby komenderował; to trudno.
Twarz Dorszaka przekrzywiła się, złośliwie spojrzał na dziewczę, lecz Jadzia oburzona odeszła.
Janasz już w dolnej izbie wydawał rozkazy ludziom i dobierał co najtęższych, rozporządzając jaką broń wziąźć z sobą mieli na jutro. Nie zważał na nikogo i chociażby wycieczka miała się wydawać śmieszną, chciał ją uczynić bezpieczną. Ksiądz Żudra wpraszał się także. Dorszak, który parę razy usiłował się wtrącić, widząc, że ładunki robią, rusznice i pistolety nabijają i szable opatrują, musiał pójść z kwitkiem; Janasz udał, że go ani widzi ani słyszy.
Nazajutrz do dnia na zamku ruszać się wszystko poczęło, wyprowadzano konie, ludzie się przybierali, Janasz jeszcze opatrywał każdego z osobna i wózek dla kobiet przeznaczony. Nikita miał jechać na szpicy, bo już był z okolicą obeznany, za nim Janasz konno i ksiądz Żudra, który też chętnie dosiadał stępaka; reszta ludzi po bokach i z tyłu rozdzieloną była.... Zdawało się że dzień jakby umyślnie wybrano dziwnie piękny, jasny i ciepły. Nim wyruszyli jeszcze, Dorszak zapowiedział, iż dla uka-