Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 2.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 32 —

— Nie kryj się! mów mi otwarcie! on tak umie zręcznie się tłumaczyć.
— Ale ja go nienawidzę! — zawołała Lasia. — Jest to najnudniejszy dziwak, najdziwniejszy nudziarz, jakiegom w życiu spotkała.
— Szczerze to mówisz? — radośnie spytała, zrywając się znowu z kanapy pani Teresa.
— Możesz wątpić?
— Cieszy mnie twoje wyznanie: to mnie wymawia w oczach własnych; gdyż wyznam ci, nieraz wyrzucałam sobie postępowanie moje, nieraz wątpiłam czy miałam słuszność.
Pani Lacka ruszyła ramionami.
— Ale potrzeba znać moje biedne życie, potrzeba czuć je, jak ja je znam i czuję, żeby mieć litość nademną, a wzgardę zasłużoną dla tego człowieka. Jest to istota najtwardsza, najnielitościwsza, najokrutniejsza. O! nie wiem, czy ci to kiedy opowiadałam?
Pani Lacka, wiedząc jak Teresa lubiła opowiadać o sobie, nie przerwała jej; a ona, wzdychając i wdzięcząc się sama do siebie i trochę do wiszącego naprzeciw zwierciadła, tak mówiła dalej:
— Wystaw sobie młode rozpieszczone dziecię, jakiem ja byłam, jedynaczkę ukochaną, dostającą się w ręce, w szpony takiego człowieka. Mnie uśmiechał się świat, dla mnie potrzebą, koniecznością, życiem były zabawy, podróże, boski Paryż, czarowne Włochy, stroje, teatra, bale, wszystko, co bawi młodość kobiety: a zmuszona zostałam być żoną dzikiego jakiegoś sparcjaty, który to wszystko potępiał, który mi wszystkiego, aż do koronek, pierwszych potrzeb życia odmawiał. Jakże! wyo-