Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 2.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bo mi się przepisywać nie chce, ale pisz o czem chcesz byleś pisał, listy twoje są mi potrzebne, przywykłem do nich jakoś: siadam po objedzie w krześle i czytam je drzemiąc na odpoczynek. To mi strawności nie psuje. Pisz więc byleś pisał, o czem chcesz, a żeń się jeśli możesz... Dixi.




XXI.
Jerzy do Edmunda.

Wczoraj byłem w Rumianej; zastałem panią Lackę samą przy kominku, jak zawsze milczącą, znudzoną i znużoną. Spytałem o Irenę, odpowiedziała mi, że trochę chora.
— Chora? leży?
— Nie, nie leży, ale ją głowa boli, ma jakieś nerwowe ataki (ruszyła ramionami): zresztą nie wiem co to jest.
— Ale nie ma nic niebezpiecznego?
— O! nie; tak trochę cierpiąca.
Ledwieśmy tych słów domawiali, drzwi się otworzyły i Irena weszła, trochę bardziej ożywiona i bardziej różowa niż zwykle, ale ze smutkiem na czole.
— Pani cierpiąca? — spytałem — nie chcę więc być natrętnym: witam i żegnam.
— Ale nie, proszę pana zostać, panie Jerzy. Tak, czułam się zmęczoną, nie swoją tylko: nic mi nie jest zresztą.
Usiedliśmy, pani Lacka zabrała książkę, którą przed chwilą czytała, pochodziła uśmiechając się nieznacznie i wyszła jakby naumyślnie.