Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 1.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 123 —

karny powinien się zwać poprawczym.
— A zatem kara śmierci?
— Kara śmierci jest pozostałością barbarzyńskich wieków. Króciej zapewne odciąć na zawsze tego, który sam zawadza; ale sprawiedliwiej i bardziej po chrześcjańsku, sprowadzić go na drogę prawą.
— Są przecież tacy, których poprawić nie można.
— W dawnym czasie, prawda; ale kogo nie poprawi rok, przemienią lata. Życie jest darem Boga: Bóg jeden rozporządzać niem powinien, nikt odbierać go nie ma prawa.
Na tem skończyła się rozmowa, gdyż właśnie wszedł Jan i chłopcy zaczęli podawać śniadanie.




Do sali jadalnej weszli wesoło i ochoczo, niosąc obrusy, talerze, półmiski i co potrzebnem było do nakrycia stołu, chłopaki od lat dziesięciu do czternastu, jednakowo poubierani w szaraczkowe spencery i szarawary, z krótko poucinanemi włosami. Twarze ich i świecące się oczy dowodziły, jak się im dobrze dziać musiało. Rumiane policzki, jasne spojrzenie, ruchy swobodne, szczebiotanie wesołe, przekonywały, że służba nie była ciężką. Nakryli stoły prostemi obrusami, grubą lecz czystą bielizną, rozstawili pospolite ale niepootłukane talerze, rozłożyli chleb gruby i czarny ale świeży i pachnący, i pospieszyli biegiem lecąc i wyprzedzając się ku kuchni. Dla jednego tylko Jerzego było nakrycie osobne: sztućce staroświecką robotą, bielizna cienka, szkło czeskie. Tak czasem po klasztorach, gdy przyjmują gości, odróżniają ich od zakonników wytworniejszą zastawą, doborniejszemi potrawami.