Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 1.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 122 —

są źli, przewrotni i zatwardziali? Człowiek ma tu obowiązek dwojaki: brzydząc się złem i fałszem, powinien śmiało fałsz i występek wszędzie, gdziekolwiek go widzi, nazwać po imieniu. Złote obwódki nie uczynią go czem innem; żaden wzgląd, żadne położenie nie wymawia; serce milczeć powinno, bo tu chodzi o najświętszą rzecz na ziemi... o prawdę. Kto jej nie czci, kłania się złemu.
Lecz wskazując fałsz i występek, względem człowieka fałszywego i złego zostają obowiązki. Do ostatka wierzyć powinniśmy, że można go poprawić; a brzydząc się występkiem, miłować go należy jak brata, i jak bratu służyć. Im niżej upadł człowiek, tem więcej starać się podnieść go powinniśmy, bo o swych siłach się nie dobędzie. Otoż cała moja prosta i uboga teorja życia społecznego, które opieram na miłości. Najwyższym u mnie występkiem, bo ziarnem wszystkich jest samolubstwo; najwyższym czynem miłości, jej wyrazem: poświęcenie, ofiara! Nie miłuje, kto się nie poświęca.
Chociaż świat materjalny, wedle niektórych, jest przeciwieństwem świata duchownego, wedle drugich, niedokładnym jego wyrazem: wszystko tu, nawet w świecie materji, co tylko da się nazwać miłością, kończy się poświęceniem. Gdzie samolubstwo, tam śmierć.
— Więc za przestępstwa żadnej kary?
— O! o temby długo rozprawiać można. Społeczeństwo zawsze ma udział w każdym występku swoich członków; każda wina człowieka spada na ludzkość, która dopuściła go do niej. Godziż się karać za występek popełniony z poduszczenia lub z uczestnictwem sędziego?... nie. Zamiast kary, inny ma obowiązek społeczność: odsunąć niebezpiecznego członka, aby nie psuł reszty ciała i uleczyć go, to jest poprawić. Kodeks