Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

usunął... Antek który już był z nimi znajomy, skinąwszy na nich i na Władka wyprowadził razem wszystkich do ogródka — w sieniach prezentując ich sobie nazwiskami jak się zdawało przybranemi...
Zasiedli zapalając cygara w altanie.
Pierwszy to raz Władek był przytomnym rodzajowi narady tych, którzy obezwładnionym krajem miotali. Nie trudno mu było dostrzedz że z pewnym rodzajem nieufności wiedziono rozmowę, miłość własną jego to ubodło... wytrzymał krótko — potem wstał z ławki...
— Przebaczcie mi, rzekł, że nie w porę wtrącę wam moje wyznanie wiary. Nie mam szczęścia być wam bliżej znanym... Moja przytomność mimowolnie wiązać was będzie... nie chcę wam przeszkadzać... ale na odchodnem przyjmijcie odemnie zaręczenie, że gdy ojczyzna zawoła... dwa razy mi przypominać obowiązku nie będzie potrzeba... Do rady nie na wiele się przydam... rękę macie do rozporządzenia...
To mówiąc z kolei uścisnął dłoń trzech przybyłych i zwrócił się ku dworkowi. Antek chciał go powstrzymać, może i dla tego że wracał do Hanny, ale Władek przypomniał że nań Dziadek oczekuje, że nie jest panem siebie i odszedł...