Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bliżej stojących nosom i głowom. Przytomni powiadają, że żywość charakteru i wino wypite przez pana gospodarza, były posłami strasznego jakiegoś wypadku, i utrzymują że się w tym tańcu bez kozéry obejść nie mogło. Za pierwszą jednak figurą nic się nie stało, a Pan Talarko był zupełnie z siebie kontent. W drugiej gdy ogień życia żywiej popędził krew w żyłach tańcującego, gdy coraz gwałtowniej, coraz silniej cały jego korpus się poruszał — peruka spadła pod nogi panny Benigny, i o mało nie była