Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mować, i w tym stanie pozornej odrętwiałości przepędził długie pół godziny.
Nareście skrzypnęły drzwiczki i postać wdzięczna stanęła przed nim.
— Nie przeszkadzaj! zawołał ponuro Ryszard.
Siostra jego westchnęła tylko na te słowa, a on jakby zbudzony ze snu, porwał się i obrócił wzrok nieruchomy na jej twarz i postać.
— To ty! zawołał nareście, to ty Beniusiu! po cóż przychodzisz zawsze przerywać moje prace. Ale ty tak jesteś dobra, ty mnie żału-