Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W sposobie wymówienia tych wyrazów, był pewny urok i powaga, która zawiązała usta dwóm tchórzom.
— Ja nic niechcę — odpowiedział Talarko spuszczając oczy.
— I ja nic — dodał drugi.
— A po cóżem tu przyjechał? stukając laską przerwał rozgniewany piekarz — na drwiny może? moi Panowie, ale ja drwić z siebie nie dam, bo choć jestem stary, znajdę jeszcze dosyć siły, do wyłatania boków każdemu — co się odważy ze mnie żartować.