Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie przeczym.
— Więc gadajcie, Mosanowie, bo jak dwa a dwa cztery, cierpieć tego dłużej nie mogę.
— No gadaj Panie Talarko — szepnął po cichu Puszyński, trącając swego sąsiada.
— Mów WPan sam — ciszej jeszcze dodał skąpiec.
— Czekam! rzekł piekarz stukając nogą o podłogę, czekam.
— A ja mówię, odpowiedział w końcu Talarko — bynajmniej my Pana o nic nieoskarżamy, niechcemy rzeczy powiększać, ale pytamy na