Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pana metra ściskając. Światła! prędzej światła! to mój syn! niechże go prędzej zobaczę — dodał znowu podróżny, nieopuszczając milczącego muzyka.
— Ale — Mości Dobrodzieja!
— Co tam z tytułami! przerwał znowu ściskający, czyż się serce twoje nieodzywa?.
— Nic a nic — odpowiedział metr powoli ze zwykłą oziębłością.
— Co!? zawołał podróżny, puszczając ściskanego dotąd muzyka, co?
— To — że ja jestem tylko towa-