Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i szlachta; trzeba więc kazać jej dawać lekcye muzyki — tańca.
— Obeszłoby się bez tego.
— Nie zaszkodzi to, nie zaszkodzi: kupiłem jey fortepian, całą pakę nót, i dziś jeszcze zgodzę metra.
— Jak sobie chcesz.
— Co za oziębłość! co za oziębłość! czyż asani nie czujeż, że ja to czynię dla jej dobra.
— Zapewne, bylebyś jej tylko nie popsuł.
— Nikogo nauki niepopsuły!
— A Ryszard?
— Eh! Ryszard, ciągle z tym Ry-