Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jeżeli ks. Kanonik nie zechcesz nam dać ślubu, odezwał się, toć łatwo gdzieindziej zasiedzieć parafią i ślub dostać...
— Akademik Wileński! zawołał ksiądz — jak on to wie wszystkie drogi. Czasu nie straciłeś! Ślicznie! Ruszajże do drugiej parafii i zamykaj drzwi za sobą.
To mówiąc kładł już rękami od gniewu drżącemi okulary na nos, gdy Rajmund dodał pokorniej.
— Nie spodziewałem się od przyjaciela nieboszczyka ojca, ni takiego przyjęcia, ani takiej odprawy.
— A właśnie że byłem przyjacielem zacnego, poczciwego ojca waszego, dla tego ci powinienem nie folgować, gdy chcesz zrobić głupstwo — rzekł Kanonik. Nie sądzę ja tam ludzi, niech ich Bóg sądzi: ale panna — niepewnego pochodzenia — trzpiot, w kościele mi chichocze i rzuca się jak farmazonka; matka niewiadomo zkąd i co.... Czy to żona dla ubogiego uczciwego szlachcica?
Rajmund milczał długo.
— Jestto mojém nieodmienném postanowieniem — dodał.
— Idźże sobie z niém gdzie chcesz, zakończył Kanonik — bo u mnie tu co robić nie masz.
Kłaniam się.
Nałożył okulary i głośno począł.
Omnipotens Deus..