Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spojrzeli sobie w oczy, a co w nich wyczytali, powiedzieć nie umiemy.
Rajmund pocałował pulchną łapkę, panna pierzchnęła. Poszedł teraz do gabinetu, w którym nań oczekiwała z przybraną powagą wielką pani Adela — i Szambelan niespokojny. Umówioném było, że on w imieniu Rajmunda miał się oświadczyć. Na dany znak począł po francusku.
Nadąsana słuchała pani Okułowiczowa i po chwili dopiéro podniosła oczy groźne na młodzieńca.
— Tak ważnemu dla mnie głosowi pośrednika, który jest razem mojéj sierotki opiekunem, ja odmówić nie mogę, jeśli ona się na to zgadza, lecz muszę to sobie zawarować, jako przybrana jej matka, aby znalazła w panu delikatność i względność jakie się jej należą. Żadnego despotyzmu ona nie ścierpi, ja nie zniosę. Przytém potrzeba to z góry zapowiedzieć, że ona do wygód przywykła i do porządnego domu, żeby jej na niczém nie zbywało.
Pani Adela, puściwszy się tak w wyliczenie warunków, nie rychłoby może skończyła, gdyby Szambelan hurtem nie dał poręki, że jego protegowany spełni wszystko, cokolwiek do szczęścia Różyczki będzie potrzebném.
Nastąpiło ucałowanie rąk i dzięki, na które wszedł właśnie w porę Okułowicz. Trzeba i jego